W dobie powszechnej digitalizacji, aparaty cyfrowe stały się częścią naszej codzienności, a fotografia przeżywa „drugą młodość”. Myślę, że mało kto podróżuje bez aparatu – zapisując przeżyte chwile tylko we własnej pamięci. Cykl artykułów poświęcony będzie właśnie fotografii w podróży.
Złota godzina
Nie zawsze trzeba sprzętu fotograficznego z najwyższej półki, aby nasze zdjęcia nabrały lepszego wyrazu. Nie jest potrzebna intuicja, szczęście, temat. Najistotniejszym czynnikiem jest światło. To ono jest najlepszym twórcą zdjęć. Oczywiście jest światło, które pomaga w tworzeniu dobrych zdjęć, ale jest również takie, które szkodzi. Kiedy więc warto fotografować? Ta pora dnia nosi miano „złotej godziny” (ang. golden hour) a termin ten zawdzięczamy jednemu z najlepszych fotografów krajobrazu – Galenowi Rowellowi. Jest to moment, kiedy słońce znajduje się jeszcze za horyzontem – krótko mówiąc okolicę wschodu i zachodu słońca. Polecam stronę golden-hour.com – gdzie kalkulator podpowie nam w jakich godzinach, w danej lokalizacji przypadnie ten moment.
Dlaczego wtedy?
Miękkie, ciepłe światło nadaje się nie tylko do fotografowania krajobrazów, ale również portretów. Wschód i zachód słońca to na początku duża fascynacja „kolorami nieba”. Krwiste czerwienie, pomarańcze z domieszką błękitu… gdy na niebie są jeszcze kłębiaste chmury, całość zapiera dech w piersiach. Warto jednak czasem obrócić się za siebie i spojrzeć na scenerię oświetlaną przez wschodzące/zachodzące słońce. Jego niskie położenie sprawia, że twarze fotografowanych osób są równomiernie oświetlone – a co za tym idzie, brak kontrastów, niekorzystnych cieni – dla porównania spróbujcie wykonać portret w tym samym miejscu np. w okolicach godziny 12 (gdy słońce jest w zenicie) oraz podczas złotej godziny. Efekt może być zadziwiający. Tak samo jest z budynkami, gdy słońce jest wysoko, cienie są ostre, a kontrastowość sceny na tyle duża, że aparat nie jest w stanie zarejestrować sceny tak jak ludzkie oko (zainteresowanych odsyłam do tematu: zakres tonalny aparatu cyfrowego).
Gdy słońce zajdzie…
…to chowamy aparat do torby i wracamy. Nic bardziej mylnego! Kiedy słońce jest już za horyzontem i koloruje niebo pastelowymi barwami – to świetny moment na robienie zdjęć „nocnych”. Niebo nie jest jeszcze koloru smolistej czerni, a latarnie uliczne powinny już oświetlać miasto. Niestety, nie zapomnijmy o tym, że wykonanie takich zdjęć bez statywu (nawet zaimprowizowanego – dla tych którzy mają doświadczenie) jest prawie niewykonalne, gdyż czasy naświetlania często przekraczają 0,5s. Jeżeli natomiast nie mamy statywu, zawsze możemy pokusić się o ciekawe ujęcie kolorów nieba.
„Automat” – wróg fotografa
Ostatnia kwestia, ale jak istotna. Fotografując w „złotej godzinie” wyłączmy automatyczny balans bieli (Auto White Balance), jeśli nie chcemy aby aparat (który przecież WIE LEPIEJ ;) zredukował naszą ciepłą scenerię. Dobranie odpowiedniej opcji spośród proponowanych przez aparat (dla zaawansowanych temperatury barwowej wyrażonej w Kelwinach) wymaga doświadczenia, ale możemy wykonać kilka ujęć z różnymi ustawieniami i porównać, na których efekt jest najbardziej zbliżony do tego co widzimy znad wizjera :)